SULAWESI
Wyspa Sulawesi, dawniej znana jako Celebes jest 4 największą wyspą w Indonezji (11 na świecie). Wyspa składa się z pięciu połączonych ze sobą półwyspów, kształtem przypominających skorpiona. Zamieszkuje tu prawie połowa liczby ludności Polski. Teren jest dosyć górzysty ze szczytami o wysokości nawet ok.3500 m.n.p.m. Kiedyś na tę wyspę przymusowo zostali przesiedleni mieszkańcy z wyspy Bali i Jawy. Na Celebes występują różne religie, Islam, Chrześcijaństwo, Protestantyzm i inne, które są przemieszane, jak w całej Indonezji. Ta wielokulturowość jest wyjątkowa i sami mieszkańcy są dumni z tego, że są tak różnorodni. Dla rdzennych mieszkańców w środkowej części wyspy ogromną rolę odgrywają ceremonie pogrzebów. Bardzo charakterystyczna jest również architektura lokalna.
Właśnie te dwa czynniki sprowadziły nas tutaj :).
Ciekawostki:
- Sulawesi jest jednym z największych na świecie producentów kakao.
- Najciekawsze dla nas były charakterystyczna zabudowa Tana Toraja z dachami w kształcie łodzi. Skąd się wzięła taka architektura?
- Mieszkańcy Tana Toraja wierzą, że ich przodkowie używając drabiny zstąpili z nieba na ziemię. Jest też druga legenda, opowiadająca, że dawni przodkowie przypłynęli tu łodziami, które w wyniku burzy rozbiły się u wybrzeży Sulawesi i nie nadawały się do dalszej podróży, więc zostały wykorzystane jako domy. Tradycyjne domy z dachami w kształcie łodzi noszą nazwę Tongkonany. Widzieliśmy je na każdym kroku, stare są remontowane i wciąż powstają nowe.
- Rytuały wciąż mają ogromne znaczenie dla życia Torajów. Większość Torajów (ok. 80 %) jest chrześcijanami, jednak wciąż przestrzegają plemiennych zwyczajów i odprawiają tradycyjne ceremonii. Około 10% wciąż oficjalnie wyznaje religię Aluk to dolo, czyli „droga przodków”. Aluk to system, który rządzi pradawnymi rytuałami. Wśród nich szczególne znaczenie mają zwyczaje związane ze śmiercią i pochówkiem.
Z Bali na Sulawesi
Po kilkudniowym pobycie w Ubud na Bali, pewnego poranka, podjęliśmy spontaniczną decyzję, że lecimy na Celebes. Bilety kupiliśmy w dniu wylotu. Postanowiliśmy spożytkować jeszcze całe przedpołodnie i wynajelismy na 4 godz. samochód z kierowcą. Zawiózł nas do świątyń, które były dla nas nieosiągalne skuterem, a następnie odwiózł nas na lotnisko w Denpasar.
- O naszym pobycia na Bali zapraszamy tutaj.
- O Jawie poczytacie tutaj.
- Ogólne informacje o Indonezji i nasze spostrzeżenia znajdziecie pod tym linkiem.
- Do Makasar lecieliśmy samolotem liniami Citylink.
- Z Bali (Denpasar) do Makasar lecieliśmy niecałe 2 godziny.
- Lecieliśmy linią Citylink – bilety kupiliśmy w tym samym dniu na godzinę 17:20 w cenie 145,00 zł. (poranne bilety były jeszcze tańsze)
Wyspa Celebes jest mniej oblegana turystycznie. Już na lotnisku w Makasar byliśmy stale obserwowani przez miejscowych i proszono nas o wspólne zdjęcia. Po przylocie do Makasar (około godz. 19.15) musieliśmy się przedostać na dworzec autobusowy skąd odjeżdżają autobusy do Rantepao.
- Taxi za (60.000 IDR/4os) do oddalonego o 8 km Terminal Daya.
- Przed wejściem na dworzec od razu ktoś się pojawił z informacją, że prosi o opłatę za wejście na teren dworca. Ten pomysł wydawał nam się na maksa podejrzany. Wyobraziliśmy sobie, że chce nas zrobić w balona i wyłudza pieniądze. Oczywiście nie zapłaciliśmy, zdziwiliśmy się – co za pomysł, żeby zbierać kasę za to, że chcemy postać na dworcu.
- Bilet autobusowy (130.000 IDR/os.) do miasta Rantepao. Autobus wyruszył o godz.20.00 . Standard autokarów jest bardzo dobry. Obsługa rozdawała koce i poduszki, fotele się rozkładały do pozycji leżącej. Droga była dosyć kręta a kierowca jechał bardzo szybko. Mimo tego, że było nam wygodnie to na spanie nie można było liczyć, rzucało nami na wszystkie strony. W drodze powrotnej bilet do Makasar kosztował tyle samo.
SULAWESI- Rantepao
Do Rantepao przyjechaliśmy o 6 rano. W miasteczku w zasadzie jest jedna główna ulica z luźno rozrzuconą zabudową. Domy z dachami w kształcie łodzi były dosłownie wszędzie. Rantepao bardzo nam się spodobało. Od razu rzuciło nam się w oczy, że jest tu jakoś przyjaźniej i czyściej. W tym rejonie dominuje religia chrześcijańska. Przeszliśmy się po miasteczku w poszukiwaniu hotelu, w którym zamierzaliśmy przenocować dwie noce.
- Po niedługich poszukiwaniach znaleźliśmy odpowiedni (czyt.niedrogi i czysty) dla nas hotel Maria (300.000 IDR/2os). Warunki kolejny raz mieliśmy bardzo dobre i w dodatku ze śniadaniem w postaci szwedzkiego stołu.
- Po śniadaniu udaliśmy się do informacji turystycznej. Tam otrzymaliśmy niezbędne mapki z zaznaczonymi atrakcjami turystycznymi w tym regionie. Dowiedzieliśmy się, że mamy szczęście bo w dniu jutrzejszym w sąsiedniej wiosce będzie ceremonia pogrzebowa.
- Wypożyczyliśmy skutery (bez żadnych dokumentów, wystarczyło zapłacić z góry) w cenie 80 000 IDR na cały dzień.
Domy Tangkonan
Zwiedzanie rozpoczęliśmy od najbardziej rozpoznawalnych wiosek z tradycyjną zabudową : Ke’te Kesu, Palawa, Buntu Pune.
Architektura Rantepao i okolic jest bardzo egzotyczna. Domy Tangkonan mają bardzo nietypowy kształt dachu. Podobno domy dzielone są na męskie i żeńskie. Kobiety mieszkają z dziećmi a mężczyźni osobno. Każdy wybudowany jest na podwyższeniu. Wewnątrz znajduje się dwie lub trzy izby, nie ma kuchni ani łazienki. Te pomieszczenia budowane są oddzielnie, w pobliżu. Na każdym domu znajdują się rogi byków. Jednak zanim trafiają one na ściany domów służą do ceremonii pogrzebowych. Dachy budynków wykonane są ze szczególną starannością i dbałością o detale. Tradycyjne domy pokryte są nawet siedmioma warstwami bambusa, teraz niektóre domy wykończone są blachą.
- bilet do wioski Ke’ te’ Kesu 15 000 IDR
- bilet do wioski Palawa 30 000 IDR
Do niektórych domów można wejść, mieszkańcy chętnie zapraszają. W środku jest dość sporo miejsca, a przestrzeń podzielona jest na mniejsze pokoje. Cały dom wygląda jak rękodzieło.
Na dachu ułożone jest kilka warstw bambusa. Dach wygina się ku górze na dwóch końcach budynku co daje dynamiczny i dostojny efekt. Wydawało nam się, że taka zabudowa to tylko pozostałości z lat minionych, ale o dziwo do dzisiaj tak budują. Na Celebes zaskoczyła nas ogromna ilość tradycyjnych domów. Mijaliśmy setki takich zespołów mieszkaniowych mniejszych lub większych, tylko za te bardziej popularne pobierana jest opłata. Nigdzie na świecie nie widzieliśmy tak jednolitej architektury i skoro tak budują to taki wzór domu musi się tam sprawdzać.
Pokrycie dachu Tongkonanu robi się z pędów bambusa o średnicy kilku centymetrów, przeciętych wzdłuż na pół, a powstałe w ten sposób łódeczki układa się na zakładkę. Cena tradycyjnego Tana Torajskiego domu to koszt ok. 350 mln IDR (ok.100 tys.zł), ale zależy także w dużym stopniu od pokrycia dachu.
Pochówki w skałach i drzewach
Torajowie wierzą, że dusza człowieka przenosi się w zaświaty dopiero w trakcie odpowiednio przeprowadzonej ceremonii pogrzebowej. Torajowie nie grzebią swoich zmarłych. Według ich tradycji miejscami pochówku są grobowce wewnątrz jaskiń lub wykute w skałach. W ten sposób chowane są tylko ciała dorosłych i starszych dzieci.
Kolejną tradycją jest jeszcze zawieszanie trumien na linach i przyczepianie ich do skały. Niestety trumny po jakimś czasie się rozpadają i spadają a szczątki ludzki są rozrzucone.
Zaskakujące dla nas były drewniane figurki zwane Tau-Tau. To rzeźbione wyobrażenia zmarłych umieszczane w niszach skał mieszczących groby. W grobach razem z ciałem zmarłym chowano jego kosztowności. Niestety przyciągały złodziejaszków, w wyniku czego zaczęto podwieszać groby na skałach. Tego typu pochówek był i jest przeznaczony tylko dla najbogatszych. Im bogatsza jest rodzina tym szlachetniejszego materiału używa się do wykonania figurki. Każde Tau-Tau posiada indywidualny charakter, wyglądem ma przypominać rzeczywistą postać zmarłego. Są wykonywane na podstawie fotografii zmarłej osoby.
- Londa cave 30 000IDR (w cenie przewodnik )
Podczas zwiedzania tradycyjnych cmentarzy ludu Toraja spotkaliśmy pewne małżeństwo mieszkające na stałe na wyspie Bali. Pan był Czechem a pani była rodowitą mieszkanką Bali. Tak nam się miło dyskutowało, że zaprosili nas do swojej rodziny mieszkającej w okolicach Ke’te Kesu’ na obiad.
Tradycyjne pogrzeby ludu Toraja
- Tradycyjny pogrzeb u Torajów jest największym świętem. Oszczędzają pieniądze niemal przez całe swoje życie. Na pogrzebach zjawiają się setki gości, których wypada odpowiednio ugościć. Ceremonia pogrzebowa trwa kilka dni a zmarły czasami musi czekać na nią przez lata, do momentu aż rodzina zgromadzi odpowiednią ilość pieniędzy, bawołów i prosiaków, żeby go godnie pochować. Zwłoki są przechowywane w rodzinnym domu, a żeby się nie popsuły wstrzykuje się w nie jakiś środek. Dopóki nie ma oficjalnego pogrzebu to osoba zmarła uważana jest za chorą i przebywa cały czas w domu, a zmarłego odwiedzają bliscy, pielęgnują i utrzymują go w czystości.
- Na ceremonię pogrzebową buduje się całe miasteczko – zadaszone wiaty dla gości oraz wieżę dla zmarłego
- Cała wieś jest kolorowo przystrojona, poustawiane są podesty z miejscami dla rodziny zmarłej osoby, goście weselni są ubrani w tradycyjne stroje, a centralnym punkcie na podwyższeniu ustawiona jest trumna z podobizną zmarłego. Stojący obok trumny mistrz ceremonii bardzo głośno wymienia przybyłych gości…
- Według tradycji zaproszeni goście przychodzą z podarunkiem dla zmarłego. Prezenty, które goście przynoszą ze sobą mają ogromne znaczenie. Najbardziej cenione są bawoły, mniej cenne świnki. Torajanie wierzą, że zwierzęta przeprowadzają dusze zmarłego na drugą stronę, a jego ofiara zapewnia pomyślność w zaświatach. Im większy i droższy bawół, tym lepiej. Im bogatsza rodzina, tym droższy podarek. Zabijane są również bawoły o białej sierści, które kosztują tyle, co wysokiej klasy samochody!
- Jest tu również dość ciekawy obyczaj liczenia i rejestrowania tego, co kto przyniósł oraz podziału darów po zakończeniu ceremonii. Wybór bawoła jest pierwszym oficjalnym etapem obrzędów – rodzina zmarłego liczy i ocenia bawoły, które podarowali krewni.
- Wszystkie podarowane zwierzęta ubijane są na miejscu, zaraz po przeprowadzeniu i zapisaniu kto co przyniósł. Na największych pogrzebach zabijanych jest do 50 bawołów i kilkuset świń.
- W czasie wizyty w tej wiosce najbardziej zapamiętamy ryk zwierząt. Zgromadzeni czekali i się przypatrywali, aż zwierzę się wykrwawi. Był to straszny widok. Z ciała ofiary została przygotowana uczta dla gości, a to co zostało- rozdawano.
- Po ok.2 godzinach mieliśmy dosyć i postanowiliśmy wracać do Rantepao. Wracaliśmy trochę w milczeniu, nie do końca wierząc w to, co widzieliśmy.
- O 20:00 wyruszyliśmy w drogę powrotną do Makasar.
Dziwne i jednocześnie fascynujące jest to przemieszanie lokalnych tradycji z religią chrześcijańską.